RSS

Ogame: Prawie jak komiks [73]



"Mision inposibur".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jack wpatrywał się w jeden z ekranów panelu kontrolnego ich krążownika. Monitor świecił jasno niebieskim światłem, pozwalając ludzkiemu oku dostrzec wśród ciemności ogólny przegląd szkieletu ich statku kosmicznego, którego jeden z elementów mrugał na czerwono. Był to napęd impulsowy. Diagnostyka wykazała, że Steve, wyginając framugę w przejściu pomiędzy kabiną pilotów, a główną halą, uszkodził regulator proporcjonalno całkująco różniczkujący, który utrzymywał odpowiedni przepływ energii do silników. Niestety uszkodzenia były zbyt poważne, aby komputer mógł sam ustawić nowe dane do regulatora, dlatego zlecenie policzenia nowego pakietu danych, zostało wysłane do uczniów z kierunku Automatyki i Robotyki. Trochę to trwało, ale ostatecznie któremuś studentowi udało się znaleźć dobrą konfigurację (podobno przez przypadek, bo bawił się pokrętłami) i teraz trwało wgrywanie nastaw do programu.

Kapitan uśmiechnął się nagle. Czerwone kontury silnika z powrotem zmieniły się na białe, co oznaczało, że napęd odzyskał sprawność. Rozpromieniony odwrócił się za siebie i powiedział do związanego Steviego:
Ha! Wreszcie możemy lecieć!

Stevie jęknął coś, ale knebel skutecznie powstrzymywał go, przed sformułowaniem chociażby jednego słowa.
No to jazda! – Zawołał kapitan entuzjastycznie i nacisnął przycisk.

Rozrusznik po paru obrotach zaskoczył i krążownik wyrwał się do przodu. Nie minęło nawet parę sekund i nagle komputer pokładowy powiedział:
Cel osiągnięty.

Statek stanął.
Udało się! Wreszcie! – Zawołał Jack.

Przełączył pojazd w tryb autopilota, coby ten wylądował na płycie lotniska obcej planety, podszedł do związanego kompana i go oswobodził. Zaczęli się cieszyć jak dzieci, tuląc się i skacząc z radości.
Miesiąc! Miesiąc podróży! – Wołał Steve, kiedy nagle spoważniał, wyraźnie nad czymś myśląc. – Jaka była nasza misja?
Zwalczyć zło, które trawi tę część świata? – odpowiedział Jack pytaniem.

Sam nie był pewien, ale miał przekonanie, że jak tylko ich flota wyląduje, to dostaną dokładniejsze wytyczne od lokalnych władz. Ale planeta nie wyglądała na zbyt zniszczoną. Piloci spodziewali się zobaczyć raczej post-apokaliptyczny obraz niźli tętniącą życiem metropolię. Ale Jack miał rację. Jak tylko armia osiadła na lądowisku, została wystosowana do nich delegacja, kilku ludzi ubranych w nieco ekscentryczne ubrania. Jack i Steve oczywiście nie mogli wyjść z pojazdu, dlatego delegacja musiała podejść do nich.
Witajcie o przybysze z obcej planety! – Zawołali pierwsi. – W czym możemy pomóc?
Przybyliśmy, aby pomóc wam zniszczyć zło, które niszczy tę część świata – odparł Jack równie wyniośle.
A to nie potrzebnie – odparł gospodarz planety, już normalnym tonem. – To było wieki temu. Przylecieli, poniszczyli i polecieli.
Aha – odparł kapitan. – To my się zbieramy.

Zamknęły się drzwi do śluzy ich statku i krążownik wystrzelił do góry. Na ten znak cała flota uniosła się za dowódcą.

Misja zakończyła się sukcesem.

< poprzedni                                                                                          następny >

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz