RSS

The Elder Scroll: Online - RECENZJA



Arena, Daggerfall, Morowind, Oblivion, Skyrim... Każdy fan The Elder Scroll doskonale wie, że słowa które wymieniałem to kolejno części jednej z najbardziej popularnej serii gier RPG, jaka kiedykolwiek miała okazję powstać. Bethesda Softworks, którzy mogą z dumą mianować się twórcami TES, niewątpliwie z każdą kolejną częścią fundowali graczom niesamowitą ilość godzin świetnej zabawy, podczas których mogli oni biegać po ogromnym świecie, odkrywać setki tajemnic i oczywiście ratować świat przed niechybnym końcem. Model ten się sprawdzał i graczom również przypadał do gustu. Ale po pięciu częściach, coś musiało się w końcu zmienia. Października 2012 roku, pojawił się oficjalny komunikat o planach kolejnej części ze świata The Elder Scroll. Okazała się ona jednak inna, niż cała reszta swoich poprzedników. Pierwszy raz bowiem miało być to MMORPG – The Elder Scroll: Online!

Na wstępie muszę coś zaznaczyć, żeby było jasne. The Elder Scroll: Online nie jest tworem Bethesda, a innej kompani, ZeniMax online studios. Nie zraziło to jednak napalonych graczy i jeszcze przed premierą tytuł okazało się być niezwykłym sukcesem. Setki tysięcy ludzi zapragnęło dostać swój klucz do wersji beta, żeby móc wcześniej pograć w najnowszą odsłonę ze świata The Elder Scroll. Tak się szczęśliwie złożyło, że stałem się jednym z wybrańców. Napompowany genialnymi opisami oraz trailerami, bez chwili zwłoki podjąłem się trudnego zadania sprawdzenia i ocenienia gry.

Ale już na wstępie pierwsza przeszkoda. Nagle okazało się, że muszę pobrać około 25GB danych. Dla osoby takiej jak jak, której łączę nie osiąga najszybszych transferów, był to ciężki szok. Musiałem naczekać się dobrych kilka dni, zanim gra ściągnęła się w całości. Kiedy to się jednak stało, wcale nie żałowałem czasu.

Do dyspozycji dostajemy ogromny, świetnie wymodelowany świat (po za drobnym niuansem, o którym później), szczegółowe modele postaci, dialogi, które usłyszymy w głośnikach od każdego jednego NPC, świetny, rozbudowany system craftingu i ulepszeń, oraz też nie małe drzewo umiejętności. Ale szczerze, czy to dużo? Co sprawiło, że MMORPG ZeniMax jest lepsze od, dajmy na to takiej Tery, która oferuje przecież znacznie więcej i obficiej? Ktoś by mógł powiedzieć, że to kwestia renomy, ale przyczyną jest coś innego. Twórcy TES:O postawili w swojej odsłonie bardziej na RPG niż MMO. Na próżno szukać tu misji w stylu: „Zbierz 3 kwiatki”, albo „Zdobądź 25 skór, które wypadają jeden na dziesięć upolowanych tygrysów”. Questy są ciekawe, oryginalne oraz nie rzadko wciągające i to wcale nie z głównej linii fabularnej! Co mi się też spodobało to to, że nie jest z góry powiedziane gdzie dane zadanie jest umieszczone. Trzeba samemu się trochę nachodzić. Ale to jak najbardziej idzie na plusy! TES:O zachowało tradycję otwartego świata, dzięki czemu mamy możliwość dowolnego eksplorowania terenu, a muszę przyznać, że jest co odkrywać! Często łapałem się na tym, że zawędrowałem znacznie dalej niż wymagało tego dane zadanie, będąc po prostu ciekawym co jest za tym lasem czy górą.

A zawsze coś było. Czy to materiały, które potem można wykorzystać do naprawdę fajnego systemu tworzenia przedmiotów, czy to tajemniczy dziennik, który opowiada kawałek historii o kimś lub o czymś, czy nawet jakiegoś potężnego potwora, pokonanie którego przynosi satysfakcje i cenne przedmioty. A pojedynki często nie są proste.

System walki znacząco różni się od tego w poprzednich częściach, ale podstawy zostały takie same. Sami musimy zadbać o celność ataku, blokować w odpowiednim momencie, czy unikać, kiedy wymagać będzie tego sytuacja. Po za tym mamy do dyspozycji wiele technik walki, obejmujące nie tylko miecz, ale i bronie dystansowe oraz magię, plus uraczeni zostaliśmy znanym już z poprzednich części systemem skradania. Oczywiście dalej możemy ustawić tryb kamery „z oczu”, albo zza pleców, co miło urozmaica gameplay.

Napisałem już o wielu aspektach gry i wszystkie miały pozytywny wydźwięk. Co jednak z negatywami? Będę szczery. Udało mi się pograć w TES:O ledwie kilka dni zanim beta się zakończyła i przez ten czas nie wypatrzyłem nic, co by uwłaczało mi podczas gry. Jedynie do czego mógłbym się przyczepić to grafika. Mianowicie pisałem wcześniej, że świat jest fajnie wymodelowany, co jak najbardziej jest to prawdą, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że miasta, budynki, mosty, jakieś łodzie, pomosty... że to wszystko jest kwadratowe, pozbawione szczegółów. Rozumiem, że ciężko stworzyć jest ogromną mapę, która będzie zapierać dech w piersiach, ale są pewne lokacje, nad którymi można by przysiąść. Szczególnie, że sama gra wykorzystuje masę różnych graficznych efektów, jak smugi światła, poprawiona przeźroczystość cieni czy fotograficzne efekty głębi, co po prostu nie pasuje do tak kwadratowych obiektów. Jest to jednak stricte moje czepialstwo i zapewne wiele osób nawet nie zauważy problemu.

Czyli gra generalnie wydaje się dobra, żeby nie powiedzieć genialna. Czy opłaca się jednak wydawać 55 zł za miesięczną subskrypcję, która wejdzie w dzień premiery gry? Jest to naprawdę ciężkie pytanie, na które każdy z was będzie musiał sam sobie odpowiedzieć. Ja sam, gdybym nie był biednym studentem, miałbym ciężki orzech do zgryzienia, gdyż z jednej strony gra oferuje setki, jeśli nie tysiące godzin naprawdę dobrej zabawy, ale z drugiej strony mogę kupić Skyrima za 80 zł i mieć bardzo podobny efekt za znacznie niższą cenę. A jeśli zachciałoby mi się pograć z innymi graczami w fajnego RPG online... cóż, dzisiejsze czasy czasy oferują wiele możliwości (na przykład Neverwinter Online).

Nadszedł więc czas na konkluzję. The Elder Scroll: Online można rozpatrywać dwojako. Albo jako niesamowicie droga gra RPG, będąca ostatecznie prequelem serii Bethesdy („ostatecznie”, gdyż spotkałem się z głosami, że wersja MMO jest profanacją serii), albo jako genialny MMORPG, który wprowadza całkiem nowe standardy do swojej kategorii. Mnie osobiście moje kilka dni obcowania z TES:O sprawiło wiele radości i pokazało, że można zrobić masówkę z dobrą fabułą, co dla mnie zawsze się liczyło. Pozostaje mi tylko czekać, aż okaże się, że model subskrypcji był jednak słabym pomysłem i ZeniMax ogłosi TES:O free to play. Ale pomijając ten drobny mankament, gra otrzymuje 7,5/10. Największe znaczenie w tej ocenie miało coś, co zwie się „wrażenie ogólne”. TES:O jest dobrą grą, ale na minus zasługuje niedopracowanie mapy gry (kwadratowość), mocno przesadzona cena i 25GB danych, które trzeba zassać.


OCENA: 7.5/10

Na sam koniec dodam jeszcze, że specjalnie nie pisałem o błędach gry, których jest naprawdę sporo. Zacinające się dialogi, niewidzialne modele postaci, zadania, które wymagają wylogowania i powrotnego zalogowania... Ale to jest beta, prawda? Na tym etapie rozwoju, gra ma prawo być trochę zbugowana. A skoro mowa o bugach...


  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Technicznie rzecz biorąc, fabuła TES:O umiejscowiona jest jakieś 1000 lat przed Skyrimem i circa 800 lat przed poprzednimi częściami cyklu, więc ciężko tu mówić o kontynuacji, a raczej o prequelu.

Marcin Iwaniec (Polak149) pisze...

Poprawione ^^. Miałem po prostu na myśli, że jest kolejną częścią ale faktycznie niefortunnie to zabrzmiało.

Prześlij komentarz